15.06.2014

Trzydziesty dziewiąty rozdział


Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Niall. Mój kochany blondyn. Zamarłam. Uśmiechnął sie widząc moją reakcję i od razu mnie przytulił podnosząc do góry i okręcając wokół własnej osi. Następnie postawił mnie na ziemi i spojrzał w oczy.
- Witaj skarbie. - powiedział i pocałował mnie w usta. Dostałam od niego również bukiet czerwonych róż.
- Hej. - powiedziałam i tym razem ja go pocałowałam. Przytuliłam się do niego, a on zamknął mnie w jeszcze mocniejszym uścisku jakby nie chciał mnie puścić już nigdy więcej.
- Niall! - krzyknęła Van wychodząc z kuchni. Uśmiechnęłam się na jej reakcję. W końcu Niall był jej najlepszym przyjacielem. Przytulił brunetke do siebie na przywitanie, a potem usiedliśmy razem na kanapie. Wcześniej znalazłam tylko wazon na bukiet, wlałam do niego wody wstawiając kwiaty i postawiłam go na ławie. Usiadłam obok mojego chłopaka.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała Van.
- Przyjechałem odwiedzić moją dziewczynę i przyjaciółkę. Nie wolno mi? - zaśmiał się, a my razem z nim.
- Oczywiście, że wolno. Reszta chłopaków też jest? - zapytała Van. Najbardziej pewnie chodziło jej o Liam'a.
- Niestety. Zostali, a ja przyleciałem sam. Mam czas do jutra. - powiedział. Musimy go dobrze wykorzystać. - pomyślałam wtulając się w chłopaka. Van uśmiechnęła się do nas i mówiąc, że musi coś załatwić wyszła z naszego apartamentu. Widziałam, że jest smutna. Spojrzałam na swojego chłopaka.
- Co jest Van? - zapytał Niall.
- A jak myślisz? Tęskni za Liam'em. - powiedziałam prostując się.
- Racja. On tak samo tęskni za nią. Nie raz to ciężko gdziekolwiek go wyciągnąć. Wychodzi tylko gdy mamy próby albo koncerty. Jakby nie musiał to nawet na jakieś wywiady czy sesje też by nie wychodził, ale musi. Musimy coś zrobić bo żal mi na nich patrzeć. - powiedział blondyn.
- Masz rację, ale co? Obecnie są zbyt daleko siebie. Może poczekajmy na razie, a jak nie to jak będziecie mieli dłuższą przerwę to coś wymyślimy. - powiedziałam. Czas do obiadu spędziliśmy siedząc na kanapie w salonie. W sumie Niall siedział, a ja leżałam mając głowę na jego kolanach. Było bardzo miło. Sama obecność blondyna sprawiała, że na mojej twarzy malował się uśmiech. Coś wspaniałego.


Vanessa

Koniec mojego pobytu w Mediolanie zbliżał się dośc szybko. Zostały jakies dwa tygodnie do końca mojego kontraktu i pobytu we Włoszech, a w tym jeszcze cztery pokazy: jeden pod koniec tego tygodnia, a pozostałe trzy w ostatnim tygodniu. Byłam akurat na planie zdjęciowym wraz z Tom'em, Alice i Jacob'em gdy zadzwonił mój telefon.
- Tak, słucham? - zapytałam.
- Van... słuchaj... jest taka sprawa, że musisz przylecieć jutro do Londynu. - powiedział Louis, a ja po jego głosie słyszałam, że powstrzymuje się od łez.
- Co? Czemu? Co się stało? - zapytałam przerażona.
- Przyleć. Jutro ci powiem.
- Nie, Louis. Chce wiedziec teraz! - uniosłam głos.
- Nie denerwujs się. Chodzi o mamę.
- Co? Co z nią? - zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza. - Do jasnej cholery, Louis! Co z mamą?
- Ona... ona nie żyje. Wracała samolotem ze Stanów, ale jej samolot miał awarię i spadł do Oceanu. Nikt nie przeżył.
- Co takiego? Nie, to nie możliwe.... - rozpłakałam się. - Będę jutro. - powiedziałam i się rozłączyłam. Złość eksplodowała ze mnie. Zaczęłam krzyczeć i płakać na przemian. Jak to zginęła? Nie mogła tak poprostu odejść. To nie możliwe. Opadłam na ziemię szlochając. Oparłam się o ścianę i skryłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam jak ktoś mnie do siebie przytula. Była to Alice.
- Van.. co się stało? - zapytała.
- Moja ma-mama.... ona... ona nie żyje. Zginęła w wypadku samolotowym. - rozpłakałam się. Alice mocniej mnie przytuliła, a ja się w nią wtuliłam jak mała dziewczynka.
Powrót do domu dwa tygodnie przed ostatecznym powrotem. Tego się nie spodziewałam, a na pewno nie tego, że wrócę z powodu śmierci mojej mamy aby być na jej pogrzebie. Max złożył mi kondolencje i kazał złożyć je również mojemu bratu bo musiał zostać we Włoszech. Na pogrzeb wróciła ze mną oczywiście Alice i... Tom. Zaoferował, że poleci z nami choć krótko się znamy. Nie protestowałam bo każde wsparcie w tamtym momencie było dla mnie bardzo ważne. Siedzieliśmy akurat w taksówce. Najpierw odwieźliśmy Alice do jej domu, a potem pojechaliśmy do mnie. Tom załatwił sobie hotel bo nie chciał się narzucać, ale uparł się, że musi mnie odwieść do domu aby mieć pewność, że trafie tam cała i zdrowa. Taksówka się zatrzymała. Wysiedliśmy z niej i ruszyłam przodem do domu, a on za mną. Weszłam do środka ściągając buty, tak samo postąpił Tom i weszliśmy do salonu, w którym siedzieli moi przyjaciele. Kiedy zobaczyłam Lou emocje znowy wygrały. Podeszłam do niego wtulając się w niego i płacząc ponownie. Sam nie powstrzymywał emocji. Głaskał mnie po głowie i mocno trzymał w swoich objęciach. W tamtym momencie był dla mnie najbliższą osobą z rodziny. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Nikt nam nie przerywał i się nie odzywał. To byli prawdziwi przyjaciele. Wiedzieli, że dla nas to jest na prawdę trudny i smutny czas. Kiedy się trochę uspokoiłam to przedstawiłam im Tom'a. Zaczęliśmy trochę rozmawiać kiedy Liam nagle wyszedł z salonu i po chwili dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami co oznaczało, że był nieźle wkurzony. Spojrzałam po reszcie, ale nie uzyskałam rzadnej odpowiedzi. Tom postanowił jechać do hotelu. Mieliśmy się spotkać następnego dnia w kościele. Odprowadziłam chłopaka do wyjścia żegnając się z nim. Poszedł, a ja wróciłam do salonu. Później jednak przypomniałam sobie o brunecie, który właśnie siedział w swoim pokoju wkurzony. Nie wiedziałam czym to było spowodowane, ale postanowiłam się dowiedzieć.
- Ja pójdę do Liam'a. - powiedziałam patrząc na przyjaciół.
- Van, tylko się nie kłóćcie. - odezwała się Eleanor.
- Postaram się. - powiedziałam uśmiechając się do niej co odwzajemniła. Wyszłam z salonu, weszłam po schodach i ruszyłam w kierunku pokoju Liam'a. Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju, wzięłam głęboki wdech i wydech, a potem zapukałam do drzwi. Nic. Zapukałam jeszcze raz.
- Nie wchodzić! - usłyszałam głos Liam'a. Postanowiłam zaryzykować. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka od razu zamykając je za sobą. Leżał na łóżku tyłem do mnie. - Powiedziałem nie wchodzić. - odezwał się ostro odwracając w moim kierunku. Szybko chyba tego pożałował kiedy mnie zauważył. Bynajmniej tak mi się wydawało. - Coś się stało? - zapytał spokojnie podnosząc się do pozycji siedzącej.
- To chyba ja powinnam cię o to zapytać. Dlaczego nagle wyszedłeś wściekły z salonu? Coś nie tak zrobiłam? Albo Tom? - zapytałam.
- Nie ważne, a w sumie. Ty? Nie skądże znowu, a on? W ogóle po co go tutaj zabrałaś? Po co przyleciał? - zapytał zdenerwowany. Aha, czyli o to chodziło? - pomyślałam. Nadal stałam.
- Przyleciał bo chciał mnie wspierać bo wie jak to jest stracić bliską sobie osobę. Rok temu stracił swojego tatę, który zmarł na raka. - powiedziałam spokojnie.
- Wzruszająca historia. Na nią cię złapał? - zakpił Liam patrząc mi w oczy.
- Złapał? O czym ty mówisz? - zapytałam. To było dziwne.
- Nie udawaj. Jesteście razem bo inaczej by tu nie przyleciał z tobą. Tylko nie rozumiem dlaczego udajesz przed wszystkimi i przedstawiasz nam go jako twojego kolegę. Mnie nie oszukasz. - powiedział.
- Liam, ja nie chcę cię oczukiwać. To wszystko o czym myślisz to nie prawda. Tom jest moim kolegą i nic więcej. A nawet jeśli by był tym chłopakiem to co ci w tym przeszkadza? Przecież nie jesteśmy parą więc chyba możemy żyć jak chcemy. Czemu wtrącasz się w moje życie?! - uniosłam głos.
- Skoro to twój kolega to po co on tutaj jest?! Powinien siedzieć w Mediolanie i pozować do zdjęć. Pieprzony model! - krzyknął Liam podnosząc się.
- Nie mów tak. Nie znasz go!
- I nie chcę poznać tylko zastanawia mnie jedna rzecz, dlaczego on chce mi ciebie zabrać. - powiedział podchodząc do mnie.
- Co takiego? Z resztą nie ważne. On mi ciebie nie zabiera bo po pierwsze nie jesteśmy razem, a po drugie nie jest w moim typie. Myślałam, że chociaż w tym momencie będziesz dla mnie wsparciem, ale się myliłam. - powiedziałam i chciałam wyjść.

--------------------------------------------------------------------------------------
Co sądzicie o nowy rozdziale? Jeśli są jakieś błędy, których nie zauważyłam to przepraszam was bardzo. Czekam na wasze komentarze ;)

Pamiętajcie!
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisanie dlatego nie bądźcie obojętni i zostawcie po sobie ślad jeśli chociaż trochę szanujecie moje starania ;)

W następnym rozdziale: Kontynuacja rozmowy Van i  Li. Jak się ona potoczy? Wspólna rozmowa przyjaciół w salonie. Pogrzeb mamy Van i Lou. To wszystko w następnym rozdziale :)

2 komentarze:

  1. Biedni :( Szkoda mi tej mamy.
    A tak swoją drogą to Liaś jest zazdrosny xD Na prawdę nie rozumiem nadal czemu tak malutko osób komentuje :( Chyba niektórzy z Twoich czytelników (bez urazy) nie są do końca normalni niedoceniając takiego wysiłku z Twojej strony Klaudia, pewno nawet większość z nich nie potrafiłaby napisać coś co by przynajmniej dorastało do pięt Twojemu opowiadaniu. I oni nie chcą poświęcić tych kilku sekund na napisanie komentarza :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej. Z całego serduszka przepraszam Cię za takie zaniedbanie komentarzy z mojej strony ;(
    Co do opowiadania, no to dzieje się.
    Bardzo lubię Twoje opowiadanie, jest pełne zwrotów akcji i ciekawe.
    Szkoda mi było, że Liam i Van się rozstali. Ale z drugiej strony sobie pomyślałam, że trochę rozłąki im dobrze zrobi. Odetchną, przemyślą pare spraw. Ale chyba się myliłam, bo tutaj jest kłótnia za kłótnią :(
    Widać, że się kochają i zależy im na sobie, tylko ukrywają to nawzajem. Oby tylko nie było za późno na powiedzenie tego co się czuje.
    Ładna z nich para i szkoda by było to stracić. Między nimi jest głębokie uczucie, które powinni pielęgnować, a nie oddalać się od siebie.
    To jak Liam jest zazdrosny o Van jest słodkie, ale z drugiej strony mógłby powiedzieć porosto z mostu, że ją kocha i pocałować tak, jakby to był ich ostatni pocałunek. Przecież oni ranią się nawzajem. Jaki jest tego sens, skoro można wspólnie tworzyć szczęśliwą całość.
    Co do tego całego Toma, to mam nadzieję, że on zbytnio nie namiesza. Trochę dziwny on jest. Na początku taki gbur i narcyz, a teraz taki miły. Aż tak szybko się zmienił? To jest podejrzane. I mam wrażenie, że się do niej chce zbliżyć. Ale halo, ona ma Liama, wara od niej modelku!
    Alice i Niall, jak oni słodko razem wyglądają. Cieszę się, że blondasek jest wreszcie szczęśliwy. Mam nadzieję, że uczucie między nimi będzie trwało jak najdłużej.
    Na początku, gdy okazało się, że Alice zna tego całego Jacoba, to bałam się, żeby czegoś między nimi nie było. Ale całe szczęście do niczego nie doszło. No bo w końcu "stara miłość nie rdzewieje".
    Louis to fajny i kochający brat. Taki brat to skarb :)
    Cieszę się z wyroku na Loganie. Ale i tak powinien dostać dożywocie dupek.
    Biedna jest Van, że musi nosić w brzuchu dziecko tego potwora.
    Przykro mi z powodu mamy Van. Ja sobie nie wyobrażam, że mogło by mojej mamy nie być. To straszne. Dobrze, że ma wsparcie przyjaciół.
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i wreszcie zapanuje spokój i szczęście.
    Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału.
    Teraz będę miała wakacje, więc postaram się komentować regularnie.
    Życzę Ci duuuużo weny i suuper wakacji.
    Buziaki, Maarit :*

    OdpowiedzUsuń