WAŻNE POD ROZDZIAŁEM!!! - PRZECZYTAJCIE !!!
*********************************************
Mijały kolejne dni. Miley i Eleanor nie odzywały się do Liam'a. Po prostu starały się go unikać. Mówiły jedynie krótkie cześć i tyle. Jednym słowem w domu panowała napięta atmosfera. Chłopcy w ogóle się nie wypowiadali na ten temat. Wierzyli Van. Liam z czasem też zrozumiał swój błąd, ale nie miał pojęcia jak go naprawić. Brunetka nie odbierała od niego telefonów, nie odpisywała, a kiedy jeździł pod dom Alice nie chciała go widzieć. Nie dziwił się. Zachował się jak skończony idiota, dupek. Sam do siebie miał żal. Vanessa razem z Alice uczyły się do matury. Dzięki temu Tomlinson mogła zapomnieć o tym co ją trapi. Odwiedzały ją dziewczyny. Perrie dowiedziała się o wszystkim, ale nie wypowiedziała sie na ten temat. Z resztą tak jak reszta. Uważały, że Van musi zdecydować sama co chce dalej robić. Alice nie miała nic przeciwko aby nocowała u niej. Przynajmniej nie nudziła się jak jej rodzice gdzies wyjeżdżali służbowo.
Przyszedł piątek. Było krótko po 15:00 kiedy w mieszkaniu Alice pojawiła się Miley z El. Przywitały się z dziewczynami udając się od razu do pokoju blondynki. Usiadły na łóżku lub na kanapie.
- Słuchajcie. Jutro idziemy na impreze i zero marudzenia. Jutro mam urodziny i chcę je spędzić razem z wami. - powiedziała Miley.
- A kto jeszcze będzie? - spytała Van.
- Nasza czwórka, Perrie i chłopacy. Nasza paczka jednym słowem mówiąc. - odpowiedziała Miley.
- Miley, ja... ja...
- Wiem, że nie chcesz widzieć Liam'a, ale chyba nie odmówisz swojej kuzynce. - powiedziała Miley.
- Po za tym chyba musisz z nim porozmawiać. Co chwile do Ciebie wydzwania albo tu przyjeżdża. Chociaż porozmawiajcie. - powiedziała Alice.
Vanessa
Może Alice miała racje? W końcu to też dziecko Liam'a i najlepiej by było jakbyśmy doszli do porozumienia. Po za tym nie chciałam zawieść Miley i świętować z nią jej urodziny.
- Dobra, niech wam będzie. - powiedziałam na co one się uśmiechnęły. Później już nie rozmawiałyśmy na temat sobotniego wyjścia po tym jak ustaliłyśmy, o której się spotkamy przed klubem, który wybrała moja kuzynka. Byłam im za to wdzięczna.
Przyszła sobota po południu. Z Alice zaczęłyśmy się szykować. Zajęło nam to tyle czasu ile założyłyśmy. Alice ubrała na siebie czarną obcisłą spódniczkę do połowy uda i czerwony top, czarne szpilki, mocny makijaż, włosy prostując i zostawiając rozpuszczone. Ja natomiast na włosy nałożyłam piankę, która idelanie wchłonęła się w moje loki ukazując ich piękno. Do tego delikatny makijaż. Ubrałam się w sukienkę na grubych ramiączkach, troszkę luźniejszą aby nie uciskała mi na brzuch. Jej długość sięgała mi przed kolano. Do tego baleriny i mała torebka przez ramię do której wrzuciłam potrzebne rzeczy. Uszykowane zeszłyśmy na dół, pożegnałyśmy się z rodzicami Alice i wyszłyśmy z domu wsiadając do jej auta. Z pozostałymi miałyśmy spotkać się przed klubem, w którym mieliśmy świętować urodziny Miley dlatego też Alice pokierowała się od razu w stronę klubu.
Pod klubem nie było problemu ze znalezieniem miejsca do parkowania. Wysiadłyśmy z auta kierując się bliżej wejścia gdzie już czekali nasi przyjaciele. Przywitałam się ze wszystkimi krótkim "Cześć". Następnie podeszłam do Miley aby złożyć jej życzenia.
- No kuzynka, wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia, spełnienia marzeń, abyś dostała się na studia, a także szczęścia w miłości. - uśmiechnęłam się. Kończąc życzenia zerknęłam na Styles'a. Wiedziałam, że coś ich do siebie ciągnie, ale zawzięcie próbują to ukryć przed całym światem, a w szczególności przed sobą.
- Dziękuje. - przytuliła mnie. Potem życzenia złożyła jej Alice i mogliśmy wejść do środka. Okazało się, że mieliśmy zarezerwowaną lożę przez naszą jubilatkę. Usiadłam od prawej strony pierwsza z brzegu. Nie byłam pewna jak zareaguję na mieszankę zapachów, którą już można było wyczuć. W moim stanie to bywa różnie chociaż skończyły mi sie już mdłości, a bynajmniej nie mam ich już od tygonia. Chłopacy zaoferowali, że pójdą do baru po coś do picia. Spytali się każdego po kolei co chce, do mnie zwracając się na końcu.
- Vanessa, a ty co chcesz? - spytał Zayn.
- Poprosze zwykłą wode mineralną niegazowaną. - powiedziałam patrząc na mulata. Delikatnie się uśmiechnął i odszedł z Hazzą oraz Niallerem. Zostałam przy stoliku razem z dziewczynami, a także Liam'em, który chyba specjalnie usiadł na przeciwko mnie i Louisem, który siedział obok niego.
- Siostra, jak się w ogóle czujesz? - zapytał mnie mój brat.
- Dobrze. Nie jest źle. Przez ostatni tydzień już nie miałam mdłości. W przyszły piątek mam wizytye kontrolną u ginekologa. - oznajmiłam patrząc na bruneta. Czułam na sobie wzrok mojego chłopaka. Fakt, pokłóciliśmy się, ale nadal jesteśmy parą. Żadne z nas nie powiedziało, że to koniec. Po chwili wrócili chłopcy z zamówionym przez każdego napojem. Dostałam od Horana szklankę wody mineralnej, upiłam kilka małych łyków i odstawiłam na stół. Reszta też napiła się swoich napoi. Po jakiejś godzinie towarzystwo przy stoliku się rozproszyło. El i Louis oraz Alice i Niall poszli tanczyć. Nasza jubilatka wyszła gdzieś, a po chwili znikł także Harry. Nie musze wam mówić co podejrzewam prawda? Przy stoliku zostałam ja, Zayn z Perrie i Liam. Kilka minut później mulat z blondynką również zniknęli w tańczącym tłumie. Patrzyłam jak ludzie się bawią i popijałam wodę. Czułam, że Liam bez przerwy mi się przygląda.
Miley
Zostawiłam moich przyjaciół z zamiarem pójścia do toalety. Tak też zrobiłam. Weszłam do środka i załatwiłam swoją potrzebe. Następnie umyłam ręce i poprawiłam makijaż. Cieszyłam sie tymi urodzinami. Brakowało mi jednak czegoś, a raczej kogoś. Bardzo chciałabym mieć chłopaka. Moi przyjaciele są tacy szczęśliwi będąc ze sobą. No może moja kuzynka przechodzi teraz troszke gorszy okres z Li, ale znając ich na pewno się pogodzą. W końcu są dla siebie stworzeni. Po kilku minutach wyszłam z łazienki. Poczułam jak ktoś nagle przypiera mnie do ściany i wpija się w moje usta zachłannie. Odepchnęłam chłopaka na tyle ile mi sił starczyło i zamarłam. Harry.
- Harry? Co ty robisz? - zapytałam niedowierzając. Byłam oparta o ściane, a on stał jakoś trzy kroki ode mnie uważnie mi się przyglądając.
- Ja, przepraszam. Przepraszam Cię Miley, ale już nie moge. - powiedział i zrobił krok w moją strone. Obserwowałam go uważnie.
- Nie możesz czego? - zapytałam zdziwiona. Podszedł jeszcze bliżej opierając swoją prawą rękę na wysokości moje głowy i delikatnie się pochylając tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Spojrzał najpierw na moje usta, a później w moje oczy. Utonęłam w jego spojrzeniu. Poczułam od niego lekką woń alkoholu, ale przecież to nic dziwnego. Jesteśmy w klubie, po za tym sama też piłam. Harry nachylił się aby szepnąć mi do ucha.
- Nie mogę dłużej się pilnować. Pragne Cię - wyszeptał, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odsunął się delikatnie ponownie patrząc w moje oczy. - Nie mogę traktować Cię tylko jak przyjaciółkę. Wtedy się spotkaliśmy, było miło. Jednak potem coś się popsuło chciaż nie wiem dlaczego. Zrobiłem coś nie tak? - spytał.
- Harry.. ja... to znaczy. Nie zrobiłeś nic takiego. Po prostu. Nie mieści mi się to w głowie jakim cudem taki chłopak jak ty zainteresowany może być taką dziewczyną jak ja? To jest niemożliwe. - dokończyłam spuszczając wzrok na dół. Szybko jednak go podniosłam kiedy chłopak chwycił mój podbrudek podnosząc za niego moją głowę abym spojrzała mu w oczy.
- Dlaczego niemożliwe? Bo jestem piosenkarzem? To nic specjalnego. Jestem przede wszystkim zwyczajnym chłopakiem, który też ma uczucia i, który również pragnie miłość. - wyszeptał patrząc mi w oczy. Widziałam w nich lekkie zniecierpliwienie i strach? Tylko przed czym. - Miley ja chce Ci powiedzieć, że...
- Nie, prosze. To nie wyjdzie. Jesteśmy z dwóch różnych światów i na... - oczywiście nie dane mi było skończyć ponieważ chłopak przywarł do mnie całym ciałem łącząc nasze usta w pocałunku. Zamknęłam oczy czując jego bliskość i niesamowity smak jego ust na moich. Odwzajemniłam jego pocałunek. Nie mogłam dalej sie opierać. Po prostu uległam.
- Uwielbiam kiedy w taki sposób moge uciszyć dziewczyne. - zaśmiał się Harry na co na mojej twarzy pojawił sie lekki rumieniec. - A teraz odpowiedz mi na jedno pytanie. - spojrzałam na niego uważnie czekając aż zada mi pytanie. - Czy jest szansa abym mógł stać się dla Ciebie kimś więcej, a nie tylko przyjacielem? - wyszeptał jakby sie bał, że ktoś go jeszcze usłyszy. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Czy oznaczało ono również potwierdzenie, że stałam się dla niego kimś więcej niż przyjaciółką? Czy chciał abym została jego dziewczyną? Czy podchodził do naszej znajomości bardzo poważnie? Pytania zajmowały moje myśli, a Harry stał i wyczekiwał co odpowiem uważnie mi się przyglądając. Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam mu w oczy. Zauważyłam, że tym ruchem przykułam jego uwagę, a mianowicie jego oczy teraz spoczywały na moich ustach. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Harry. Myślę, że jest to możliwe jeśli już to się nie stało. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Od jakiegoś czasu czułam, że coś mnie do niego ciągnie. Im bardziej go poznawałam i więcej czasu spędzałam w jego towarzystwie tym częściej pojawiał się w moich myślach, a nawet snach. Coraz bardziej czułam coś dziwnie przyjemnego w moim brzuchu kiedy się do mnie uśmiechał lub mówił. A jego oczy, które nawet w tym momencie mi się przyglądały powodowały, że traciłam grunt pod nogi. Tak mnie onieśmielał. I to zwykły chłopak z czupryną loków, dołeczkami w policzkach o niesamowicie przyciągających wzrok zielonych oczach. Z zamyśleń wyrwał mnie właśnie on. Uśmiechał się bo zauważył, że chyba o nim myśle gdyż również się uśmiechałam. - Harry, ja...
- Ciii, nic nie mów. Wystarczyła mi ta odpowiedź. Dajmy sobie szanse dobrze? - zapytał, a ja pokiwałam głową na potwierdzenie. Uśmiechnął się i ponownie zatopił swoje usta w moich. Nie mogłam się od niego oderwać tak niesamowicie całuje. Poczułam jak uśmiecha się podczas pocałunku.
Niall
Tańczyłem ze swoją dziewczyną dłuższy czas. Byliśmy w siebie w tuleni bo akurat leciała ballada. Tak ślicznie pachnie. Przymknąłem oczy bardziej ją do siebie przytulając. Po chwili dziewczyna delikatnie sie ode mnie odsunęła patrząc mi w oczy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie uszczęśliwiasz. - wyszeptała patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się na te słowa.
- Ty robisz więcej dla mnie i nie moge pojąć czym sobie na to zasłużyłem aby mieć tak wspaniałą dziewczynę jak ty. Kocham Cię. - powiedziałem i pocałowałem ją krótko w usta.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam również mnie całując. Spojrzała w bok na nasz stolik. Podążyłem za jej wzrokiem. Zauważyłem, że przy stoliku została sama Van z Li. Siedzieli i się do siebie nie odzywali. Alice wróciła wzrokiem na moją twarz.
- Tak chciałabym aby znowu się pogodzili. Przecież oni się nie potrzebnie męczą i ranią nawzajem. - powiedziała. Widziałem ból w jej oczach. Rozumiałem ją dobrze. W końcu byli to nasi przyjaciele, ale niestety nic nie mogliśmy zrobić. Sami musieli dojśc do porozumienia i wszystko sobie wyjaśnić. Odwróciłem uwage mojej dziewczyny od naszego stolika i pocałowałem ją namiętnie w usta co odwzajemniła. Mmmm, uwielbiam jej usta.
Liam
Spojrzałem na Vanesse. Siedziałam na przeciwko mnie przy stoliku i patrzyła się na tańczących ludzi. Zauważyła, że się jej przyglądam gdyż poprawiła się na siedzeniu i ukradkiem zerknęła na mnie. Jak ja nie nawidze się z nią kłócić. A teraz nie odzywa się do mnie i to przez moją własną głupote. Chciałem zacząć jakoś ten temat. Porozmawiać i na spokojnie wszystko wyjaśnić, ale nie wiedziałem jak. W dodatku muzyka i ten zapach w klubie w ogóle mi nie ułatwiał. Postanowiłem wyjść na chwile na świeże powietrze, ale żeby nie zostawić jej samej stanąłem obok niej zmuszając ją tym samym aby na mnie spojrzała.
- Idę się przewietrzyć. Pójdziesz ze mną? - zapytałem spokojnie. Widziałem zmieszanie i niepewność w jej oczach. Nie wiedziała co zrobić. W końcu podniosła się z miejsca dając mi tym samym znak, że pójdzie. Chwyciłem ją za rękę aby w tłumie się nie zgubiła. Zawsze się o nią martwiłem nawet gdy byliśmy pokłóceni. Nie uwolniła się z uścisku, a kiedy czuła, że się troche zluźnił wzmocniła go. Po chwili znaleźliśmy się przed klubem na świeżym powietrzu. Od razu puściła moją dłoń stając niedaleko mnie. Staliśmy dłuższą chwile w ciszy. Nagle dziewczyna zaczęła pocierać sobie ramiona co oznaczało, że jest jej zimno. Ściągnąłem swoją bluzę i okryłem ją patrząc jej w oczy.
- Liam, nie musisz.- powiedziała szybko.
- Ale chcę. Po za tym nie możesz być chora jak nosisz w sobie nasze dziecko. - powiedziałem gładząc delikatnie jej brzuch, który delikatnie już tak jakby był widoczny. Zauważyłem kątem oka, że się uśmiecha. Spojrzałem na nią. - Van, skarbie... ja... ja chciałbym Cię przeprosić. Byłem idiotą, totalnym idiotą. Nie wiem jak w ogóle mogłem pomyśleć o tym, że mnie zdradzasz czy zdradziłaś... Wybacz mi, prosze. Ukaż mnie jakoś, każ coś zrobić, ale wróć do domu i daj mi być przy Tobie tak blisko jak to tylko możliwe. Prosze cie. Błagam. - mówiłem patrząc jej w oczy. W moich po chwili pojawiły się łzy. Żałowałem tego strasznie. Nie mieściło mi się to w głowie dlaczego w ogóle podejrzewałem ją o zdradzę. Stanąłem blisko niej chwytając za ręce. Patrzyła na mnie uważnie. Zauważyłem jak jedna łza spływa po jej policzku. Szybko ją otarłem i delikatnie pogładziłem jej policzek. Przykmnęła oczy na ten gest. Po chwili jednak je otworzyła.
- Liam... Ja.. wiesz jak ja się czułam? Jak szmata, dziwka... Jak nic nie warta zdzira... Nie powiedziałeś tego, ale kontekst wystarczył. Aluzja, którą łatwo było usłyszeć w słowach kiedy mnie obwiniałeś, że zdradziłam Cię z Natem. Jak mogłeś... - powiedziała i się rozpłakała. Odeszła kilka kroków ode mnie. Zabolało... zabolało mnie to, że tak ją skrzywdziłem. Nie miałem jednak zamiaru teraz odpuścić. Teraz kiedy zacząłem musiałem skończyć tą rozmowe. Podszedłem do niej i chciałem przytulić się do jej pleców jednak się odsunęła. - Nie próbuj. To za bardzo boli żebym Ci od razu wybaczyła. Nawet nie wiesz jak to jest gdy ukochana osoba, którą kochasz nad życie, wiążesz z nią przyszłość i poświęcasz dla niej wszystko pewnego dnia oskarża Cię o zdradę i miesza z błotem przez wyzwiska... To boli, tak cholernie boli... - mówiła przez łzy patrząc na mnie. Czułem ten ból, ale wiedziałem, że mój to nic w porównaniu z jej. Po moich policzkach zaczeły spływać łzy tak jak już dawno robily to na twarzy mojej dziewczyny. - Ten cholerny ból codziennie wzmaga się we mnie na nowo, rozumiesz? Codziennie zadaje sobie pytanie dlaczego? Dlaczego zostałam tak pokarana przez los, że co jakiś czas cierpie. Dlacze.. Aaaaa - jęknęła i zwinęła się w kłębek przykucając. Od razu znalazłem się przy niej.
- Van... kochanie, co Ci jest? - spytałem trzymając ją blisko siebie.
- Skurcz... aaa boli... - mówiła przez łzy. Byłem spanikowany. Nagle przy nas pojawiła się Miley.
- Miley, dzwoń na pogotowie. Z Van jest coś nie tak. - powiedziałem nie puszczając moje dziewczyny ani na chwile. - Oddychaj, powoli. - poradziłem. Tylko to przyszło mi do głowy. Po chwili Miley zakomunikowała, że pogotowie już jedzie. Udała się po naszych przyjaciół spowrotem do klubu, a ja zostałem z Van. Tak strasznie cierpiała. I nie tylko psychicznie przeze mnie, ale teraz także fizycznie. To jak ją bolało nie mogła ukryć. Płakałem. Bałem się, że to coś z dzieckiem. Pogotowie przyjęchało zabierając ją od razu do karetki i wiąząc do szpitala.
-----------------------------------------------------------
54 rozdział za nami. Co sądzicie?
BARDZO WAŻNA WIADOMOŚĆ!!!
Kochani. Nie mieści mi się to w głowie, ale zbliżamy się do końca tego opowiadania. Zostały jeszcze 2 rozdziały i epilog. To niewiarygodne jak ten czas szybko leci. Mam nadzieję, że zaciekawiłam was jakoś tym opowiadaniem, ale może jeszcze się nie będę żegnała. Zrobię to po epilogu ;) Tylko piszę abyście wiedzieli, że pomału zbliża się koniec.
Pamiętacie o regule mam nadzieje:
Czytasz = Komentuj
Proszę was na te ostatnie rozdziały. Nie bądźcie obojętni. Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. Chociaż jedno słowa, a znaczy dla mnie wiele. I nie patrzcie ile potrzeba komentarzy. Jeśli pojawi się więcej będę przeszczęśliwa dlatego napisze dzisiaj inaczej. Chce zobaczyć:
10 komentarzy :)
Pod tym rozdziałem. Ale to tylko taka moja propozycja. Postaracie się aby było więcej? Nie zdradzę kiedy pojawi się nowy rozdział i nie sugerujcie się, że 10 komentarzy to nowy rozdział jak wcześniej pisałam taką regułę. Chcę zobaczyć ile możecie dać z siebie do pewnego dnia. Już wiem kiedy dodam rozdział, ale proszę. Nie bądźcie obojętni i zostawcie komentarze ;)
W następnym rozdziale: Vanessa w szpitalu. Uratują jej dziecko? Nie będę taka okrutna i zdradzę, że tak. Rozmowa z Vanessy z bratem. Później rozmowa z Li i dojdą do porozumienia. Para pójdzie razem na badanie USG i pozna płeć swojego dziecka. Przeprowadzona rozmowa pary z Simonem. Dojdą do wniosku, że chcą aby fani chłopaków dowiedzieli się od pary o ciąży dziewczyny, a nie przez spekulacje i domysły mediów. Para udzieli wywiadu w jednym z programów. Jak on się potoczy? Wszystko w następnym rozdziale. Pozdrawiam, Klaudia <3
Co? Już koniec? Będzie kolejne?
OdpowiedzUsuńNieee za bardzo kocham te opowiadanie żeby się z nim pożegnać. ! (Płaczę. !) Kocham, uwielbiam, podziwiam :D :* Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńNa prawde juz koniec? Tak szybko.mam nadzieje, ze bedzie happy end ;)
OdpowiedzUsuńTroche krótki...szkoda, że to już koniec.;((( przywiąZałam sie do tego opowiadania;(((
OdpowiedzUsuńno coz, szkoda :(
OdpowiedzUsuńDość szybko ten koniec.!;>
OdpowiedzUsuńOby liAm i vaN się pOgOdziliq
OdpowiedzUsuńŚwiety
OdpowiedzUsuńCzekam na next..:>
Nie!!!! Tylko nie koniec!!!!!!
OdpowiedzUsuńCo? Nie... licze na kolejne opowiadanie
OdpowiedzUsuńBo świetnie piszesz i na serio masz talent :))